Rób w życiu to, co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia – tę dewizę przypisuje się chińskiemu mędrcowi znanemu jako Konficjusz. Rozumując w ten sposób, w firmie Torus spotkałem się więc z dwójką szczęśliwych bezrobotnych. Paweł Miziarski i Bartosz Banach praktycznie od dzieciństwa wyczynowo uprawiają sport, a od trzech lat inspirują do aktywności pracowników kompleksu Alchemia.
Stereotypy do lamusa
- Rzeczywiście, przykład Alchemii, Torusa i nas pokazuje, że są to środowiska, które mocno się zazębiają, z obopólną korzyścią. My funkcjonujemy w świecie sportu, gdzie na starty i treningi na poziomie wyczynowym potrzebne są niemałe środki finansowe. Tu w sukurs przychodzi nam sponsor, czyli Torus, który swoim wsparciem umożliwia nam występy i wyjazdy na zgrupowania. My w zamian za to dajemy to, co mamy najlepszego, czyli służymy swoją wiedzą i doświadczeniem na treningach dla pracowników, które prowadzimy. Wszystkich chętnych przygotowujemy też do flagowej imprezy dewelopera, czyli Torus Triathlon In Da House.
- mówi Paweł
Praca jest pracą i każdy musi ją wykonywać, natomiast ważne jest, by po jej zakończeniu znaleźć w sobie motywację do zadbania o własną formę. Samemu ciężko wykrzesać z siebie tę motywację, ale już w grupie jest to łatwiejsze. Razem ćwiczy się i łatwiej, i przyjemniej. Z reguły gdy ktoś już przełamie swoje obawy i raz pojawi na zajęciach, potem robi to po raz drugi, trzeci i kolejny. Dla nas jest to bardzo miły widok.
- dodaje Bartek
– Zawsze udzielamy wskazówek tym wszystkim, którzy chcą trenować częściej, we własnym zakresie. Takich osób jest sporo, a najbardziej cieszy nas, jak ruch i aktywność staje się u nich z czasem nowym stylem życia. Przecież nawet w pracy można czasem przejść się schodami zamiast podjechać windą, w czasie przerwy na lunch zrobić sobie przebieżkę, a rano do biurowca dojechać rowerem zamiast samochodem. Wielu uczestników naszych zajęć zaczęło to dostrzegać i myślę, że czerpią z tego dużą satysfakcję. Przed i po zajęciach pojawia się z ich strony dużo ciekawych i trudnych pytań, także o zdrową dietę czy regenerację.
- podkreśla Bartek
Te zajęcia to kapitalna forma integracji. Nawiązują się na nich znajomości, które w innych okolicznościach nie miałyby szans, trudno przecież, żeby dwie osoby z różnych zakątków kompleksu spotkały się i od razu nawiązały ze sobą kontakt. A wspólny wysiłek i przełamywanie słabości na serio zbliża. Liczy się sam udział. A wspólny wysiłek i przełamywanie słabości na serio zbliża.
– mówi Paweł
Liczy się sam udział
Przychodzą do nas osoby ze sprawnością fizyczną na różnym poziomie. To bardzo dobrze, bo na tym właśnie polega urok triathlonu. Nawet na poważnych zawodach razem, obok siebie startują zawodowcy i amatorzy. Nie ma w tym żadnego zgrzytu, jest za to współpraca – bardziej doświadczeni pomagają debiutantom, a wszystko odbywa się w przyjaznej atmosferze. Nasze treningi nie są katorżnicze. Uczymy przede wszystkim odpowiedniej techniki i odpowiedniego nastawienia mentalnego, bo to są podstawy. Samo zmęczenie się nie jest sztuką. Z drugiej strony, zdarzają się uczestnicy, którym sportowa ambicja nie pozwala na zadowolenie się samym przyjściem na przebieżkę. Już po jednym-dwóch treningach aż rwą się do startu w zawodach.
- dodaje Bartek.
Naszą rolą jest w takich wypadkach przemówienie do rozsądku. Nie można przecież od razu po podjęciu treningów stawiać sobie zbyt wysokich celów, a zdarzają się osoby, które chcą od razu „zniszczyć system”. Triathlon nie jest sportem ekstremalnym, ale dojście do poziomu pozwalającego na udział w zawodach wymaga ogromu pracy, a przede wszystkim cierpliwości. Nie każdemu uda się wskoczyć na taką półkę, ale też nie o to nam chodzi. Każdemu staramy się zaszczepić radość płynącą z samego faktu aktywności i ruchu. To się udaje.
- uzupełnia Paweł
W dzisiejszym świecie dużo mówi się o roli motywacji i rozwoju osobistego – mówi Monika Brzozowska, dyrektor marketingu i PR w firmie Torus, która sama uczestniczyła w treningach i zawodach TTIDH. – A przecież sport może dla każdego być nauką o samorealizacji, pokonywaniu przeszkód, stawianiu sobie celów. W biznesie obowiązują bardzo podobne reguły, dlatego treningi są dla nas nieocenioną wartością. Gdy człowiek ma w życiu cel, obojętnie czy jest to pokonanie półmaratonu czy ukończenie trudnego projektu, codzienność nabiera rumieńców! Do tego dochodzą endorfiny – sport po prostu daje szczęście. A sposób, w jaki Paweł i Bartek inspirują uczestników zajęć, jest absolutnie wyjątkowy. Mają dużo szacunku i zrozumienia dla każdego człowieka, potrafią nawiązać kontakt, przekazać energię. Są przy tym skromnymi, fajnymi ludźmi, mimo że są zawodowcami.
Monika Brzozowska
TTIDH sprawia, że uczestnicy naszych treningów podchodzą do ćwiczeń z wielkim entuzjazmem. Mając właśnie perspektywę i cel w postaci występu na tak profesjonalnie zorganizowanych zawodach każdy daje z siebie wszystko.
ocenia Paweł
Hawaje celem
W trening triathlonowy można wejść na dowolnym etapie życia, ale najlepiej, jeśli miało się wcześniej do czynienia ze sportem. Sama dyscyplina, którą się uprawiało, nie ma wielkiego znaczenia. Bardziej liczy się wszechstronny rozwój fizyczny.
- podkreśla Paweł
Warunki na miejscu były ekstremalnie trudne. Mówiąc wprost, ludziom „wysadzało korki”, bo praktycznie nie dało się oddychać. Temperatura wynosiła 35 stopni Celsjusza, a odczuwalna była jeszcze o kilka kresek wyższa. Już gdy wysiadałem z samolotu ogarnęło mnie przerażenie, co to będzie, ale koniec końców nie było tak źle. Udało się ukończyć zawody, a do tego zająć niezłe miejsce.
wspomina z uśmiechem Paweł
Udział w tej imprezie to ukoronowanie wielomiesięcznych treningów dla każdego triathlonisty. Zjeżdżają tam najlepsi zawodnicy z całego świata, co powoduje, że atmosfera jest niesamowita. Oczywiście do takich zawodów należy przygotować się pomału, z głową. Obaj mamy jednak nadzieję, że w końcu i nam przypadnie zaszczyt dotarcia na ten triathlonowy olimp.
– podkreśla Bartek.